wtorek, 6 stycznia 2015

006.Niechciane spotkania

Zatoka Mgieł, Karaiby
Teraźniejszosć

Szpady latały w każdą stronę. Dźwięk obijanej się o siebie stali był wszędzie. Uszy bolały od wystrzałów armatnich. Wszędzie leżały ciała poległych w czasie walki, lub uciekinierów, którzy próbowali się wymknąć. Ogień walki pochłaniał całą Zatokę Migeł, nigdys wielką, uważaną za niezniszczalną fortece Pirackich Lordów. Każdy walczący wiedział, czyją winą jest to, że Zatoka stoi teraz w płomieniach. Piraccy Lordowie byli zbyt pyszni by uznać, że ktos może być tak zuchwały by próbować sforsować ich twierdzę.
Mówią, że zuchwałosć to zła cecha. Prawdą jest to jednak tylko w połowie. Zuchwałosć jest jak broń. W rękach głupca, może narobić jedynie szkód, jednak w rękach osoby inteligentnej i obytej w sztuce spiskowania, może doprowadzić jej posiadacza do wielkich rzeczy. I  w tej historii tak się stało. Ta zuchwałosć, którą posiadała Jovita Rodriguez, w połączeniu z jej sprytem i zaciekłoscią, oraz cechami jej sióstr miała zamiar uczynić je władcami tych pirackich lądów, na dźwięk których imienia, wszyscy piraci będą chować się po mysich  dziurach, jak portowe dziewki w czasie walk w kanajpach. 
Ale nie dajmy się zwariować. Żadnej z sióstr Rodriguez nie zależało na tym szambie, jakim jest władza. Może i to dziwne, ale nie walczyły wcale o władze. Wlczyły o honor i szacunek. Bo ileż to razy już piraci lekceważyli je tylko ze względu na płeć, czy przeżyte lata? I to był własnie ich największy błąd. Lekceważąc je, nie zauważyli, jak zwykłe, młode trzy dziewki, które wedłuf nich powinny pracować jako kelnerki w knajpach, lub Bóg wie co jeszcze innego, rosły w siłę, a ich statek stawał się powoli postrachem mórz.
Ale czas na streszczanie historii kapitanek Krwawej Wdowy, nastanie kiedy indziej, w przytulnym pubie, przy butelce rumu i kilku cherlawych szczurach lądowych, jako słuchaczy.
Wsród tłumówi innych piratów, jak kot wiła się jedna z sióstr Rodriguez. Przeslizgiwała się pomiędzy stalą szpad nieprzyjaciół, jakby były to niegroźne powiewy wiatru. Załoganci Krwawej Wdowy walcząc obok niej, nabierali do niej jeszcze większego szacunku, patrząc jak zwykła, szesnastoletnia (choć za miesiąc mijała siedemnasta przeżyta przez nią jesień) dziewka dzielnie walczy. Mimo swojego młodego wieku, lekcje fechtunku mógł pobierać od niej niejeden pirat. Jej załoganci od dawna smięli się i dowcipkowali na temat Barbossy, który mimo iż się do tego nie przyznałam, sam już dobrze wiedział, że w tym przypadku, uczeń przerósł mistrza już dawno.  
Jovita Rodriguez po raz kolejny zrobiła zmyslny unik, unikając ciosu nieprzyjaciela.  Korzystając z konsternacji agresora nie czekając przebiła go szpadą, a ten padł twardo na ziemi tuż pod jej nogami. Dziewczyna zdąrzyła otrzeć jeszcze pot z czoła, zanim kolejny pirat na nią natarł. Nie trwało jednak długo zanim i on oraz kolejnych trzech jego towarzyszy padło na ziemię. 
Nagle jednak cos się stało. W oczach Jovity zajasniała stal, a dziewczyna zdążyła zareagować tylko połowicznie. Ostrze szpady zdąrzyło przeciąć mocno jej przedramię, tworząc na nim długą, szkarłatną skazę, z której już po sekundzie zaczęła wylewać się posoka. Jovita przerzuciła szablę w drugą rękę, wiedząc, w jakiej sytuacji się znalazła. Nigdy nie porywała sie na cos takiego, jak walka lewą ręką. Nie mogła jednak nie przyznać, że tym razem jej przeciwnik miał wielką przewagę nad nią. Wiedziała, że już długo nie wytrzyma. I jej obawa spełniła się wmomencie, w którym brunetka poczuła mocne uderzenie w brzuch i opadła na brudną od krwi jej poprzednich przeciwników ziemię. Nie miała rany na brzuchu, bo agresor jedynie pchnął ją mocno w brzuch rączką swojej szpady, jednak z jej przedramienia sączyła się mocno krew. Dziewczyna upusciła szpadę. Wiedziała, że zaraz nadejdzie jej koniec. Nie tak miało być! Nie tak!  klęła w myslach  dziewczyna, czując nieznane jej dotąd uczucie. Strach. 
Jednak gdy zabójczy cios nieuronnie zbliżał się już w jej stronę, ktos stanął pomiędzy nią, a jej agresorem, odbijając atak pirata i z łatwoscią przebijając szpadą jego serce. Po chwili mężczyzna odwrócił się w stronę panny Rodriguez ukazując jej swą twarz. Jego czarne włosy pozelpiane od potu przyklejały mu się do twarzy. Delikatne rysy małego chłopca łamał delikatny zarost, a jego ciemnobrązowe tęczówki zdawały się wręcz wołać, o zatopienie w nich wzroku.
Pirat wyciągnął do Jovity rękę, z zamiarem pomocy jej we wstaniu z brudnej ziemi. Ta jednak tylko prychnęła, czego chłopak pewnie i tak nie słyszał przez zgiełk walki.
- Dam sobie radę- prychnęła. Tak naprawdę czuła wstyd za wczesniejszą sytuację. Ostatnim razem, uratowana została prawie siedem lat temu i obiecała sobie, że to był ostatni raz kiedy potrzebowała czyjejs pomocy. Niestety znów zawiodła.
Chłopak spojrzał na nią i zawadiacko się usmiechnął, a ona by uciec od tego usmiechu dobyła szpadę w rękę i starając się nie dać po sobie poznać bólu, jaki rozrywał jej rękę ruszyła do walki. Chłopak nie odpuscił jednak i dzielnie walczył u boku kapitanki Krwawej Wdowy.
- Jesli można spytać...- zaczął chłopak, gdy okolicznosci pozwoliły mu się znów do Jovity zbliżyć.- Co tak piękna dama robi w srodku walki?
- Czyż nie widać, że walczę o tę ziemię, tak samo zresztą, jak ty- odpowiedziała Jovita, nie poczuwając się do oficjalnych zwrotów per pan. 
- Nazywam się William Turner, kapitan Latającego Holendra, a ty?- zapytał po kilku minutach, gdy znów był na tyle blisko, by nie musieć krzyczeć.
A więc to kapitan Latającego Holendra... Zamysliła się chwilowo Jovita, szybko jednak przypominając sobie, że walka wokół niej trwa.
- Jov... Carmen Cortez, kapitan Krwawej Wdowy- odpowiedziała, gryząc się w język, że prawie zdradziła Turnerowi swoje prawdziwe imie.
Nikt nie pozwolił jednak jej na dłuższą rozmowę, ponieważ nie zważając na jakiekolwiek schematy zjawiła się obok niej Ana. 
- Jovita, nie ma Lucii!- wrzasnęła dziewczyna, przekrzykując tłum. Jovita natychmiastowo zrozumiała, dlaczego jej siostra, zrywa z niej kamuflaż Carmen Cortez i podchodzi do niej, demaskując ją. Piętnascie minut temu miała ustanowione spotkanie wraz z siostrami na pokładzie Krwawej Wdowy. Miały rozsądzić, co dalej zrobić. Kewstia tego, że Jovita się spóźni nie musiała być nawet uzgadniana, bo i tak każda z nich wiedziała, że tak się stanie, jednak brak Lucii, która słynie ze swojej wręcz cholerycznej punktualnosci był nieco przerażający. 
- Krwawa Wdowa, tam spokojnie porozmawiamy- powiedziała, nieco zdenerwowana. Była już mocno zmęczona. Rana na jej ręce dawała o sobie mocno znać i Jovita podejrzewała, że straciła już więcej krwi niż powinna.
Razem z siostrą ruszyły więc w stronę Krwawej Wdowy.
- Jak to nie ma?!- wrzasnęła Jovita, gdy oddaliły się już wystarczająco od walki.
- Podejrzewam, że mogła zostać porwana, wiesz jako zakładnik. Pewnie Piraccy Lordowie mysleli, że jest tą własciwą Carmen Cortez i pojmali ją, by nasza załoga przerwała ostrzał- wytłumaczyła spokojnie Ana, a Jovita mocno uderzyła głową we fremugę drzwi do jej kajuty. 
- Więc na co my czekamy. Znajdź Hektora, Ryana i kilku innych zaufanych ludzi i idziemy do tych szczwanych scierw.
Już po chwili Ana wraz z rozkazem zeszła z Wdowy, szukać towarzyszy do tej ryzykownej wyprawy, a Jovita została sama na pokładzie. 
Tuż po opatrzeniu swojej rany, szybko doszła do wniosku, że jej nadzieja, w związku z tym, że jest sama na pokładzie jest wyjątkowo płonna. Podeszła po cichu do beczek z prochmem i przystawiła podsłuchiwaczowi szablę do gardła. Szybko zorientowała się, że tym ów podsłuchaczem, był nie kto inny jak jej dzisiejszy wybawca.
- Czego chcesz, do cholery?!- zapytała, z wesciekłoscią wpatrując się w piękne brązowe tęczówki.
- Słyszałem, że chcesz isć po swoją siostrę. Bardzo mądrze, jednak musisz wiedzieć, że żeby odbić ją z ich łap nie trzeba po prostu siły mięsni, ani sprytu. Trzeba znać Trybunał, a tego ci chyba brakuje, prawda?
- A co ty możesz wiedzieć o Trybunale? Nie zasiadałes w nim nigdy- odburknęła.- Daj mi jeden powód, dla którego miałabym cię nie zabić?
- Po pierwsze, mnie się nie da zabić- zaczął.- A po drugie, tak się składa, że znam kogos, kto tak samo znał dawnych Pirackich Lordów, jak i teraźniejszy, nowy Trybunał.


Zatoka Meksykańska,
Teraźniejszosć

- Przez ciebie, ty zakuty łbie jestem przemoknięty do suchej nitki!- narzekał Pintel, powoli wkraczając na ląd Zatoki Meksykańskiej. Nie miał pojęcia, gdzie jest, jednak miał zamiar po prostu znaleźć jakis przutylny pub, w którym będzie mógł odprężyć się wraz z butelką rumu w ręce.
- To nie była moja wina, jak już ci powtarzałem, drewniane oko utrudnia widzenie- jęknął w obronie Ragetti. 
- Jasne, nic nie jest twoją winą!-odwarknął mu Pintel.
Po chwili naprzeciwko nich zamajaczył ciemny, niski kształt. Ragetti mocniej przyjżał się postaci idącej na nich. Wydawała mu się znajoma.
- Kundel!- krzyknął uradowany, patrząc na swojego psiego przyjaciela od kluczy, który swego czasu uratował i jemu i jego kompanowi życie.
- Zostaw ty te psisko- powiedział do Ragettiego Pintel, patrząc jak chuderlak biegnie w stronę psa, po czym łapie go w objęcia i głaszcze.
Ragetti kilka minut sciskał psiego przyjaciela, który widać również się za nim stęsknił, nie zwracając uwagi na zaczepki Pintela, któremu najwyraźniej nie pasowała ta zażyłosć. Ragetti jako nowo nawrócony wierzył jednak, że dla każdej istoty, która swego czasu mu pomogał powinien mieć respekt. A już szczególnie dla tego pociesznego pieska. Nagle poczuł jednak, jak po jego koszuli i spodniach spływa strumyk ciepłej cieczy, za którą rozchodzi się nieprzyjemny zapach.
- Pięknie, teraz jeszcze będziesz smierdział psimi szczochami!- wrzasnął zdenerwowany Pintel. 


Zatoka Mgieł, Karaiby,
Teraźniejszosć

Lucia Rodriguez powoli rozchylała powieki. Wszystko ją bolało. Było jej zimno. W całym pomieszczeniu, w którym się znajdowała, było zimno. 
A znajdowała się w celi. 
Nie wiedziała co tu robi. Była zdenerwowana. Nie zrospaczona, czy przestraszona, lecz wsciekła. Kto ma czelnosć ją więzić? Co za głupiec się na cos takiego porywa?! Już ona mu pokaże, gdy tylko się tu zjawi. Kto w ogóle mógłby wpasć na pomysł by ją porwać. Była pewna, że i tak prędzej czy później, albo sama się stąd wydostanie, albo siostry jej w tym pomogą. 
Mijały godziny, jednak nikt się nie pojawiał. Dziewczyna zaczęła powoli wątpić w to, czy osoba, która ją schwytała o niej nie zapomniała. Ale przecież o niej NIE MOŻNA zapomnieć. Nigdy nie pozwalała swoim wrogom o sobie zapomnieć i teraz nie zrobi wyjątku. Nagle poczuła jeszcze mocniejsze szarpnięcie zimnego powiewu wiatru.
- Gdy tu przyjdzie, powiedz tylko jedno zdanie. Angelika ma Perłę- usłyszała przy uchu kobiecy szept, jednak gdy się odwróciła, nikogo obok niej nie było. 
W tymże momencie usłyszała szczęk otwieranych drzwi i tuż pod jej celą pojawił się sredniego wzrostu pirat. Jego głowę okalały liczne dredy i kilka luźnych kosmyków włosów. Twarz miał przystojną, jednak wskazującą na nadużycia rumu. Ubiór jego był równie niechlujny, co piracki. Lucia wiedziała kim był ów jegomosć. Znany w całych Karaibach Jack Sparrow, zaszczycił ją swoją obecnoscią.
- I co, Aniołeczku, przyjemna celka?- zapytał, bawiąc się kratami i chwiejąc się na boki. Lucia nie potrafiła stwierdzić, czy po prostu był pijany, czy może on po prostu taki był. Przecież pierwszy raz go widziała. Większosć dowiedziała się jednak o nim z portowych legend, o szczwanym lisie Sparrowie.
- Angelika ma Perłę- powiedziała bez wachania brunetka, i nagle na twarzy kapitana Jacka Sparrowa wymalował się strach. Dziewczyna usmiechnęła się do siebie tryumfalnie. Ma go. Jack Sparrow jest w potrzasku.

--*--

Tamtaradam! Kolejny rozdzialik już gotowy. Wiem, że trochę późno, bo ponad tydzień czekania, ale wiecie, wolne, to i wędrówki po rodzinie. Co tu dużo mówić, mam nadzieję, że zostawiłam was w małej niepewnosci, co? Ostrzegam, że w rozdziale nie ma s z kreską, bo koerkta w moim komputerze się zepsuła i jest ustawiona chyba na inny język. Gdyby któras z was wiedziała, jak z powrotem przywrócić korektę na język polski, to byłabym wdzięczna, gdyby mi to zdradziła :)
Do następnego,
Priori :)




18 komentarzy:

  1. No! Warto było czekać!
    Szczerze mówiąc nie sądziłam, że wpadnie akurat Lucia. Podejrzewałam Anę. ;)
    Ciekawi mnie bardzo znajomość Jovity (zaledwie szesnaście lat - przeżyłam szok, dawałam jej trochę ponad dwadzieścia) i Willa. Mój umysł podpowiedział love story, ale nauczyłam się, że z Tobą nigdy nic nie jest pewne. ;)
    No i ta Angielka... Czyżby chodziło o kobietę, która maczała palce w śmierci króla Jerzego? Tylko kim ona do cholery jest dla Sparrowa? Zaczynam być zazdrosna xD
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział! ♡
    Innocence
    (dawniej Alice)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało. I to nie jest Angielka, lecz Angelica z czwartej częsci PZK :)

      Usuń
  2. A ja z kolei byłam pewna, że wzięli Jovitę :D haha mi też do 17nastki został miesiąc :') Angelica? Angelica Teach? Boże kocham ją, jeśli to ją masz zamiar wprowadzić. Kurcze fenomenalna walka, aż słyszałam wybuchy armat i cięcia stali, niesamowite! Pozazdrościć tylko i czekać na następny rozdział mi pozostało :') A czekać warto!
    Do siebie zapraszam na rozdział 9 i ślicznie dziękuję za umilenie kilku minut przed wyjściem do szkoły! Ahoj!
    www.jacksparrow-inlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angelice na pewno wprowadzę, ale jeszcze nie w najbliższym czasie :)

      Usuń
  3. Omatko, omatko *O* (tak, specjalnie błąd xD)

    Dziękuję, za poprawę humoru przez Pintela i Ragettiego! Właśnie chyba ich nastroju potrzebowałam, aby się rozchmurzyć.
    Co jak co, ale to wyznanie Luci było odważnym posunięciem, gdybym ja stała przed pijanym piratem pewno bym stchórzyła ;o Chociaż? Znając Jacka nic by mi nie zrobił wielkiego (a może tylko Disney go pokazuje jako "niegroźnego"? =D)
    Jeju, świetny rozdział! Szkoda, że krótki =C Przeczytałabym więcej... Chociaż wiem, ile wysiłku potrzeba do takich opowiadań, przecież sama mam o tej samej tematyce!
    Ach, wyczerpujący ten mój komentarz, dostałaś ode mnie wiele komplementów i mojego zdania... Ale wiem, że sama chcę dostawać takie komentarze i ciesze się, że czytając twojego bloga robię ci przyjemność! :)

    Pozdrawiam, Sombra <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że i u mnie u Jacka spryt będzie dominował nad siłą.

      Usuń
  4. Nowy rozdział! Huhu (powiedzmy, że to mój okrzyk radości XD)! Musiałam odrazu wziąć się za czytanie.
    Trzeba Ci przyznać, że nadzwyczajnie potrafisz wczuć się w tamte czasy i idealnie je opisywać. Genialne zwroty typu "szczwane ścierwy" i tym podobne. :D
    Świetnie ukazałaś kłótnie Pintela i Ragettiego. Uwielbiam ich zarówno w filmie jak i w Twoim opowiadaniu! ^^
    Czyżby między Willem a Jovitą w dalekiej przyszłości coś zakwitło? Wiesz co mam na myśli! Osobiście nie przepadam za Elizabeth... więc nie mam nic przeciwko gdyby Will zmienił front (jak na wojnie). XD
    No to Jack, gdy już wie kto ma Czarną Perłę, przypuszczam, że będzie chciał ją jak najszybciej odzyskać. :3

    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też uwielbiam Pintela i Ragettiego, a co do Jovity i Willa, to się nie wypowiadam :)

      Usuń
  5. Witaj Moja Droga! Rozdział jak zwykle cudowny! Bardzo fajnie i lekko się czytało, ale nie zabrakło akcji! :D
    I nominowałam Cię do Liebster Award! Gratuluję!
    Wejdź:
    http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/2015/01/liebster-award-03.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zwykle cudny. ^^ Mam jedno pytanko, skąd masz ten cudny szablon. xD Pamiętałam nazwę, ale cuś mi się zapomniało. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szabloniarnia, która zrobiła mi ten piękny szablon to
      gallery-gold.blogspot.com

      Usuń
    2. Powiedz mi, czy masz z nimi kontakt? Chciałabym zamówić szablon, ale nie mogę, ponieważ blog jest otwarty dla zaproszonych czytelników.

      Usuń
    3. Przepraszam pomyliłam link. To jest gallerygold.blogspot.com . I tak, mam kontakt z szabloniarką o nicku Mrs.Punk, która czyta mojego bloga pod nickiem CM Pattzy.

      Usuń
    4. Oj tam, oj tam :3 nic się nie stało.

      Usuń
  7. Właśnie wpadłam zobaczyć, czy jest nowy rozdział i patrzę, że właśnie jeden przeoczyłam. No ale cóż, juz nadganiam. :)
    Oczywiście Jovita powala. Z resztą jak zwykle. Zaskakujesz. Wszystko świetnie. Znowu początkowy fragment lepszy. Ale to u mnie norma. Trochę krótko, dlatego czekam na kolejny rozdział. :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę kocham Piratów z Karaibów! Ale sposób w jaki to wszystko opisujesz... jest niesamowity. Przeczytałam wszystko na raz i nadal mam niedosyt. Chcę dalej, więcej!
    Pozdrawiam i weny życzę!
    http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk