czwartek, 11 grudnia 2014

003. Dzikie propozycje

Bezludna Wyspa, Karaiby
1 marca 1736 roku


Angelica Malon stała samotnie na wyspie, na której zostawił ją Jack. Była wściekła. Wszystkie emocje z w niej buzowały. Przez tego kretyna została kompletnie sama na jakiejś bezludnej wyspie, na której równie dobrze mogłaby zginąć, a Sparrowowi nie zrobiłoby to różnicy. Myślała, że choć trochę liczy się dla tego pirata. Widać się myliła. Pluła sobie w brodę za to, że była tak głupia, żeby drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. Jack już raz ją wykorzystał i zostawił, a teraz było dokładnie tek samo. Ale nie miała zamiaru rozpaczać tak, jak wcześniej. Miała zamiar pozbierać się i być silna. Wiedziała, że sama sobie poradzi. Nie potrzebowała niczyjej pomocy, a już szczególnie żadnych piratów. 
Przypomniała sobie o tym co mówił o tej wyspie kapitan Sparrow, po czym odwróciła się i wymierzyła równo jedenaście kroków od najbliżej stojącej palmy, po czym skoczyła. Bingo! Ziemia zatrzęsła się. Angelica zeszła kawałek dalej, po czym odsunęła ukrytą pod piachem pokrywę. A więc stary Jack tym razem nie kłamał. Angelica patrzyła na ogromny schowek pełen rumu i bogactw. Dziewczyna zeszła na dół po drabince i wzięła w dłoń pierwszą lepszą butelkę. Już miała wziąć łuk trunku, kiedy uświadomiła sobie, że jej nie wolno. Gniewnie rzuciła butelką o podłogę, a ta roztrzaskała się na tysiące kawałków. Rozgniewana wyszła na powierzchnię zatrzaskując za sobą klapę. Wtedy zauważyła na horyzoncie, że coś się zbliża. Był to statek. Z początku myślała, że to statek piracki, jednak w miarę zbliżania się go, zauważyła, że był to statek handlowy. Szybko schowała szpadę do jednego ze swoich długich kozaków, a pistolet pod bluzkę. Trochę dziwnie wyglądałoby, gdyby samotna kobieta została znaleziona na bezludnej wyspie w pełnym rynsztunku pirackim. Gdy widziała, że statek jest już wystarczająco blisko by ją zobaczyć, zaczęła skakać po całej plaży wymachując rękami i krzycząc.
- Tutaj! Hej, pomocy!- wołała z plaży. Nawet nie sądziła, że ma aż tak donośny głos. 
W końcu statek zaczął stawać, a Angelica zauważyła, że zaczynają opuszczać szalupy, co oznacza, że ją zauważyli. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i opadła na gorący piasek. Nie zginie tu. Zawsze jakiś plus. Po piętnastu minutach obok niej pojawiło się dwóch niezbyt atrakcyjnych żeglarzy. Nie byli piratami, ale nie byli też żeglarzami co ostatecznie upewniło Angelicę w przekonaniu, że statek na jaki trafiła to statek handlowy.
- Co taka piękna kobieta robi samotnie na wyspie?- zapytał jeden z nich, a Angelica powstrzymała się od teatralnego wywrócenia oczyma.
- To długa historia- odpowiedziała.- Czy mogę jednak liczyć na pomoc porządnych marynarzy?
- Och, oczywiście- rozanielił się jeden z nich. Najwidoczniej długo nie widzieli kobiety na pokładzie.- Nazywam się Edmund, a to jest Gregory.
- Angelica- przedstawiła się im, a Edmund kulturalnie poprosił ją by poszła przodem do szalupy. 
Szalupa stała kilka metrów od brzegu, przez co Angelica zmoczyła sobie nogi aż do kolan. Na szczęście woda była ciepła i było to nawet przyjemnym uczuciem.
Siedzieli w szalupie w trójkę. Gregory jako jedyny wiosłował. Edmund za to zajęty był opowiadaniem Angelice nudnych historii na temat jego słynnych interesów, na których według tych opowieści, zawsze dobrze wychodził. Angelica powoli zaczęła rozumieć swój błąd, którym było zauroczenie w Jacku. On był po prostu inny. Ciekawszy, niż ci wszyscy nudziarze w jej internacie. Oni widzieli tylko czubek własnych nosów i jedynymi sposobami na zaskarbienie sobie serca kobiety, było opowiadanie o swoich dokonaniach. Jednak słowa, to nie czyny i prawdą z tego wszystkiego nie okazywało się prawie nic. 
Gdy weszli na statek Angelica od razu zaczęła się rozglądać. Cóż, w tym statku nie było kompletnie nic szczególnego. Podejrzewała nawet, że żaden statek piracki nie pokusiłby się o atak na niego. 
Edmund i Gregory zaprowadzili Angelicę do gabinetu kapitana w obstawie spojrzeń każdego majtka z załogi, który łapczywie spoglądał na dziewczynę.
- Witam- odezwał się w stronę dziewczyny stary, siwiejący kapitan o dość obfitej wadze.- Nazywam się Henry Floyd, a jak brzmi pani imię?- powiedział i zrobił w stronę Edmunda i Gregory'ego ruch, który miał oznaczać, ze chce zostać sam z Angelicą. Gdy tak się już stało, wskazał dłonią krzesło.- Proszę siadać.
Angelica pewnie usiadła na krześle robiąc zupełnie obojętną minę, mimo iż wiedziała, że powinna być miła dla poniekąd swojego wybawiciela. 
- Nazywam się Angelica Malon i jestem służką gubernatora w Saint Lennox- powiedziała. Już dawno nauczyła się kłamać.
- Och, oczywiście.  Zastanawia mnie tylko, co służka gubernatora mogła robić na bezludnej wyspie.- powiedział podejrzanym tonem. Tak, jakby wiedział, że Angelica kłamie. Piratka zaczęła nieco się martwić, ale wiedziała, że nie może tego przyznać. 
- Drogi różnie się krzyżują- odpowiedziała, uśmiechając się dworsko. Kapitan Floyd prychnął tylko pod nosem, a Angelica wiedziała, że to zły znak. Nagle drzwi gwałtownie otworzyły się i wpadł przez nie Edmund, z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Atakują nas!- krzyknął i nagle coś mocno zatrzęsło statkiem i wydobył się głośny huk.
- Kto?!
- Zemsta Królowej Anny- powiedział po czym przerażony wykonał znak krzyża i wyszedł z kajuty. Angelica uśmiechnęła się pod nosem, równocześnie zastanawiając się, jakim cudem Zemsta Królowej Anny jest w stanie dokonać abordażu bez kapitana. 
- Cóż, dokończymy później- powiedział mściwie i własnie otwierał drzwi od kajuty, kiedy jego plecy przeszyła wielka dziura, a Floyd upadł martwy na ziemię.
- Nie wydaję mi się- powiedziała Angelica, chowając pistolet z powrotem za pas.
Wyskoczyła z kajuty, przeskakując przez ciało martwego Floyda i rozejrzała się znów dookoła. Wszystko się waliło. Piraci bandery Zemsty Królowej Anny dokonali już abordażu i bez skrupułów zabijali marynarzy, kule waliły w pokład tak, że cały statek aż się trząsł. Angelica biegła przez deszcz kul. Nagle zamajaczyła przed nią długa lina. Nie zastanawiając się ani minuty Angelica sięgnęła po nią i przeskoczyła na swój pokład, upadając idealnie przed sterami. Pierwszą osobą, jaka ją zobaczyła był ciemnoskóry zombie wskrzeszony przez jej ojca. Gdy ja zobaczył, jego oczy rozszerzyły się.
- Odwrót! Nasz kapitan już tu jest!- wrzasnął, a Angelica ściągnęła brwi ze zdziwienia.- Kapitan Malon, jak dobrze, że udało ci się do nas przedostać.
- Co to wszystko ma znaczyć?- zapytała zdezorientowana Angelica.
- Napadliśmy ten statek specjalnie, by panią uratować. Jako, że Czarnobrody już do nas nie wróci, jedynym prawowitym kapitanem jest pani. 
Angelica potrzebowała kilku minut by poskładać sobie to wszystko w całość.
- Cóż, więc, wykończmy te szczury lądowe!- wrzasnęła wyciągając wysoko szable.



Gdzies w Zatoce Meksykańskiej
Teraźniejszosć

William Turner siedział na krześle w kajucie kapitana w z nogami założonymi na stole. Jakże był dziś zmęczony. Dopiero co wyjechali z portu, w którym kilka osób z jego załogi miało dokupić potrzebne naboje, kule armatnie i rum. Sam nie pił go tak dużo, żeby tak szybko zawsze go kończył, ale jego załoga była pod tym względem nieco inna. Od samego rana ustanawiał nowy kurs i teraz gdy już to skończył, był niebywale zmęczony. Miał chęć położyć się i przespać, jednak wiedział, że obowiązki kapitana nie poczekają i musiał mieć na oku swoją załogę, dopóki również i ona nie pójdzie spać. Oczy same mu się przymykały.
Wychylił porządny łyk rumu z butelki w nadziei, że to odgoni od niego senność. Wstał i spojrzał zza okna. Widok na morze dzisiejszego wieczora wydawał mu się jakiś...dziwny. Nienaturalny. Na powierzchni wody utrzymywała się gęsta mgła. Na tyle gęsta i biała, że wyglądała, jakby ktoś rozlał mleko na całej powierzchni wody, a ono zaczęło lewitować. Nie było słychać nawet mew, które słychać było tutaj jeszcze kilka minut temu dosłownie wszędzie. William zabrał z krzesła pas ze swoimi szablami i założył go na siebie, po czym wybiegł na pokład. Wszyscy majtkowie wykonywali swoje funkcje, ale mimo to, trzęśli się z zimna. Rzeczywiście temperatura w ciągu ostatnich kilku minut temperatura opadła bardzo nisko. Will pewnie też poczułby to, gdyby nie to, że jego najważniejszy organ, pompujący krew do całego ciała leżał ukryty w skrzyni gdzieś w jego gabinecie. Podbiegł do sterów i zauważył, że nie ma przy nich jego pierwszego mata, Williama Turnera Sr. Cóż, wiele się jednak temu nie dziwił. Widoczność była tak kiepska, że nie było widać dosłownie nic. Po Chwili młody kapitan usłyszał dziwny dźwięk. Nagle, jak z nieba, na pokład Latającego Holendra zaczęły spadać grube, ostre sople lodu.  
- Wszyscy na dół do ładowni!- zawołał do swojej załogi, a przerażeni majtkowie zaczęli uciekać w dół. Na szczęście nikt z załogi nie cierpiał. 
Deszcz sopli wkrótce przestał padać, a William zachodził w głowę, co się tu dzieję. Czyżby był to kolejny czarodziejski obszar? A może to Calypso z niewiadomego powodu zdenerwowała się na Willa i resztę załogi Latającego Holendra? Tylko o co miałaby się złościć? William nie robił nic ponad to, co robili inni piraci. Miał już plan, gdy tylko mgła opadnie, natychmiast się stąd wynosi. To widać było jedno z tych Przeklętych Miejsc, które piraci powinni omijać szerokim łukiem. 
Patrząc na sople głęboko powbijane w pokładową podłogę, dopiero po kilku minutach zorientował się, że największe i najdłuższe z nich formują się w prostą linię, prowadzącą prosto do jego kapitańskiej kajuty. Przyjrzał się jeszcze chwilę, by upewnić się, że mu się nie wydaje, po czym szybkim krokiem ruszył do gabinetu. Gdy otworzył drzwi, zauważył siedzącą na jego biurku kobietę. Była brunetką o mocno kobiecych kształtach. Nie to jednak go zdziwiło. Wokół niej, wszystko pokryte było szronem.
- Demeter- odpowiedział nieco nieuprzejmym tonem. Kilka lat temu ich relacje popsuł pewien spór. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
- William, nic się nie zmieniłeś, czyżby to zaleta posiadania serca w skrzyni- powiedziała, a Turner dopiero wtedy zauważył, że delikatnie dotyka ręką skrzyni, w której znajdowało się jego serce. Nieco się przestraszył, jednak wiedział, że Demeter nie chce jego serce. Czuł, że ona potrzebuje przysługi.
- Można tak powiedzieć- odparł krótko.- A teraz przejdźmy do konkretów. Czego chcesz?
- Czy muszę coś chcieć, by odwiedzić starego znajomego?
- Po pierwsze, Demeter, nie jesteśmy znajomymi, po drugie, nigdy nie byłaś bezinteresowna. Jeden plus dwa daje trzy, a trzy oznacza kłopoty- wyliczył Will, a kobieta uśmiechnęła się zawadiacko.
- No cóż, skoro już mnie rozgryzłeś...- zaczęła i zeskoczyła z biurka i podeszła bliżej do Willa, pokrywając przy tym szronem wszystko wokół siebie.- Jak pewnie zauważyłeś, ciąży na mnie jakaś klątwa. Nie wiem skąd się wzięłam, ale wiem, kto mógłby pomóc mi ją zdjąć...
- Że niby miałbym to być ja?
- A któż by inny, mój drogi Williamie?- zapytała, kładąc mu rękę na tors, a William poczuł, jak mimo braku serca ogarnia go wielki chłód.- Wystarczy, że zbudzisz swojego małego potworka i naślesz go na tego, kto mi to zrobił.
William zaśmiał się pod nosem. Pomysły Demeter zawsze były niekonwencjonalne, ale ten był naprawdę dziki.
- Krakena?
- Wyjęto ci też mózg? Oczywiście, że tak- odparła tym razem typowym dla niej lekceważącym tonem. William odsunął się gwałtownie od brunetki. 
- Nie będę z tobą pogrywał w żadne gierki. Sama wpakowałaś się w te kłopoty, a teraz proszę, abys opuściła mój statek- powiedział stanowczo Will, a Demeter zrobiła zaciętą minę.
- Jeszcze tego pożałujesz- powiedziała i zmieniła się w obłok czarnego dymu i zniknęła, a gabinet Willa wrócił do poprzedniej formy. Strapiony tym wszystkim kapitan Turner opadł bez sił na swój hamak. To wszystko było jakieś dziwne. Demeter i bez klątwy była niebezpieczna, a z tą klątwą może stać się niepokonana. Obiecał sobie jednak, że już nigdy więcej jej nie pomoże.
Nagle usłyszał głośny krzyk z dolnej kajuty załogi. Momentalnie wstał i pobiegł w dół. Gdy znalazł się w zgrzybiałym pokoju, który miał służyć jako sypialnia dla majtków, zauważył, że cała załoga były ustawiona w kółko. Podbiegł do swojego ojca, który jako jedyny nie przepychał się, by zobaczyć, czym wszyscy są zainteresowani.
- Co się stało?- zapytał.
- Sam zobacz- poradził mu ojciec wskazując na zbiegowisko, a Will zagwizdał głośno, a cała załoga zwróciła wzrok na niego.
- Co się dzieje?!- zapytał ostrym tonem kapitana, którego zazwyczaj używał wobec swojej załogi. Załoganci nic nie powiedzieli tylko rozsunęli się, a oczom Willa ukazał się jeden z majtków leżący na podłodze w agonii bólu. Nie to jednak go zdziwiło. Głowa majtka, zamiast głowy człowieka, miała kształt głowy rekina. William zaklął pod nosem. Ryboludzie. Załoga z powrotem zmienia się w ryboludzi. Wiedział, że musi temu zapobiec, a wiedział, że jedynym miejscem, gdzie wszystko się wyjaśni jest Zatoka Mgieł.

--*--

Fiuu, jest już rozdział 3. Cóż cieszę się, że w końcu udało mi się go napisać. Myślę jednak, że to najgorszy ze wszystkich rozdziałów. Jakoś nie umiałam się na nim skupić, tak, jak powinnam. Wybaczcie moją nieobecność, ale byłam nieco podłamana, bo pewna blogerka w odpowiedzi na mój spam, powiedziała, że nie zniży się do tego poziomu, by czytać mojego bloga, jednak szybko doszłam do wniosku, że przecież są osoby, które jednak się 'zniżą'. W najbliższym czasie z notkami może być problem, bo czekają mnie semestralne sprawdziany z dziesięciu przedmiotów, co oznacza dla mnie nieustanną naukę, przez najbliższy miesiąc.
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania,
Priori :)
PS: Tu macie mojego aska, gdyby ktoś miał jakieś nurtujące pytania- KLIK
PSS: Jeśli ktoś z moich czytelników potrafi robić szablony, to byłabym bardzo wdzięczna, gdyby się odezwał i nawet w komentarzu zostawił swój e-mail, jeśli oczywiście byłby chętny zrobić szablon na tego bloga, a wtedy się odezwę :)








29 komentarzy:

  1. Uwielbiam Angelice :> najlepsza jest xD .Podoba mi się jej wątek, a rozdział nie jest taki zły.Podoba mi się wątek Willa :D i rybo-ludzi.
    Zapraszam do mnie >.> hybryds-family.blogspot.com jutro lub w sobotę nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już z niecierpliwoscią czekam na twój rozdział, a co do Angeliki, to ja tak za nią nie przepadam, ale będzie jej trochę jeszcze w opowiadaniu :)

      Usuń
  2. Świetne. Znowu bardziej zadowala mnie pierwsze część i dalej mało rozumiem. Jednak zawzięłam się i jutro oglądam Piratów z Karaibów. Nie sądziłam, że ktokolwiek może mnie do tego przekonać, a jednak udało ci się. :)
    A co do podpisu pod rozdziałem, to ta osoba musiała być dosyć tępa. I zapatrzona w siebie. W końcu każdy z nas zaczyna od reklamy. W końcu skąd indziej ludzie mieliby dowiedzieć się o blogu :) Ale jak wiadomo są ludzie i taborety :D
    No to życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że natchnęłam cię do oglądania, to oznacza, że z moim opowiadaniem nie jest aż tak źle :)

      Usuń
  3. Sama trafiłam na porządne hejty i też nie miałam przez pewien czas ochoty na pisanie, ale dobrze radzę - ignoruj. Rozdział był dobry i cieszę się, że w końcu się pojawił. Dziękuję za dodanie linka do mojego bloga, również się odwdzięczyłam :D
    Życzę weny i wiary w siebie! Ahoj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh tak, ta era hejtów potrafi dobijać, ale daję sobie radę :)

      Usuń
  4. Żartujesz? Super rozdział! Pisz dalej, żyzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, hmm. To mój blog graficzny --> http://gallerygold.blogspot.com/
    Jakby coś ci się spodobało, to śmiało, wal z zamówieniem :)
    Rozdział skomentuję nieco później!
    Pozdrawiam i ściskam,
    CM Pattzy z [ http://at-your-command.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za to, że chcesz mi zrobić szablon, będę ci bardzo wdzięczna, jesli przyjmiesz moje zamówienie, bo ten szablon jest kompletnie nie w moim stylu.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten kto tak napisał w spamie niech cię w dupę pocaluję ! Uwielbiam tego bloga więc musi być genialny !
    Rozdział intrygujący :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, też uważam, że takie zachowanie było dość niestosowne.

      Usuń
  8. Kocham, ubóstwia i w ogóle :)
    Jack i jego uczciwa nieuczciwość i wszytko co z nim związane!
    I love it!
    Cierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zdobyłam nowego czytelnika! :)

      Usuń
  9. Wiem - miał być tydzień, ale Twój szablon jest już gotowy : )
    Zapraszam na http://gallerygold.blogspot.com/
    CM Pattzy / Mrs.Punk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, jest idealny. Mam lekkie kłopoty z komputerem więc wstawię go dopiero za kilka dni :)

      Usuń
    2. Nie ma za co :). Ach, masz zły link do bloga w "menu". Nie gallery-gold, tylko gallerygold - bez myślnika :).

      Usuń
  10. Kolejny rozdział i jest to kolejny cudowny rozdział! :) Kocham to opowiadanie! Kocham "Piratów z Karaibów" i kocham Cb <3 Za to, że piszesz tego bloga! :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału (proszę, aby pojawił się jak najszybciej! xD) I jeszcze nie podziękowałam Ci za komentarz u mn! (No to dziękuję) I zapraszam! :) http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie widzę, aby autor bloga obserwował Internetowy Spis. Proszę to zrobić, masz na to 3 dni, inaczej Twoje zgłoszenie do Katalogu ISu zostanie usunięte.
    [internetowy-spis.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Aha i mam jeszcze jedno pytanko... Czy JA mogę dodać Tw bloga u mn do "POLECANYCH" ?? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam dopiero dziś, bo miałam dużo zajęć. Rozdział jak zwykle świetny, bardzo podoba mi się wielowątkowość historii, co czyni ją jeszcze bardziej interesującą. Życze weny do pisania kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielowątkowosć, też mi się w tym opowiadaniu najbardziej podoba :)

      Usuń
  14. No! W końcu znalazłam czas i udało mi się przeczytać. :) Rozdział jest super. Zdradź mi, proszę, skąd czerpiesz wenę, bo ja ni cholerę ostatnio nie mogę nic napisać. Może nie to, że nie mogę, ale nie mam czasu.

    Znów nie ma Jacka. Ale jest nawiązanie do jego osoby :D I Will! Naprawdę lubię Willa, w filmie też zdobył moją sympatię.

    Masz rację, wielowątkowość jest tu naprawdę super, ale czasami ciężko się połapać. Na przykład mi w przeskokach czasowych. Wiem jednak, że za kilka rozdziałów to ogarnę - zawsze tak mam.

    Demeter, kto rzucił na nią klątwę? Jasne, Will nie chce jej pomóc, sam jako kapitan ma wiele na głowie. Na dodatek, czemu ma pomagać komuś, kogo za bardzo nie lubi? :D

    Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z szablonu :)
    Pozdrawiam,
    CM Pattzy
    [ http://at-your-command.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wkrótce się połapiesz. Mogę tylko dodać, że dokładne daty nie są taki ważne. Ważniejsze są raczej roczniki :)

      Usuń

Mrs. Punk